Mój organizm ostatnio dopomina się ryb. Może mu brakuje białka, może kwasów omega, a może po prostu wczasów nad morzem:) Poddaję się tym potrzebom, bo ryby kocham niezmiernie. Smażę, piekę, duszę na parze. I robię pasty. Uwielbiam pasty! Odrobina majonezu, zieleniny i koniecznie jajka. Jeśli tak zacznie się dzień, wiadomo, że będzie dobry.
Pasta z sardynek
puszka sardynek w oliwie
2 jajka na twardo
pęczek szczypiorku
łyżka majonezu
sól i pieprz do smaku
Sardynki odcedzamy z oliwy (nie za mocno, nie do końca-wylewamy jedynie nadmiar). Przekładamy do miseczki. Dodajemy żółtka i rozgniatamy widelcem na gładką masę. Białko jajka i szczypiorek szatkujemy, dodajemy do masy. Dokładamy łyżką majonezu i mieszamy. Próbujemy, dosmaczamy, jemy ze smakiem:)
Smacznego!
Mniam... wygląda pysznie. Jak wszystko w Twojej kuchni.
OdpowiedzUsuńŚciskam gorąco.
Dziękuję Słonko:)
UsuńBuziaki***
Dobrze, ze przypomniałaś o tej paście. W piątek na pewno u mnie zagości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU mnie też:) Mam zamiar w święta nafaszerować nią jajka:)
Usuńciekawy pomysł za sardynkami nigdy nie przepadałam ale to jest bardzo fajny pomysł, zęby je zjeść:)
OdpowiedzUsuńPrzepis najprostszy na świecie i świetny, by sardynki pokochać;)
Usuńtaka pasta to pychota o każdej porze roku, a z pomidorem pachnącym słońcem..ach rozmarzyłem się:-)
OdpowiedzUsuń