Dwa dni pod rząd być zaskoczoną przez obcych mężczyzn to lekka przesada. Chyba że to jest listonosz i kurier. Czwartkowy listonosz - ja z zieloną maseczką na twarzy ("niejedno już w życiu widziałem") - przyniósł mi list od Przyjaciółki. Piątkowy kurier - ja w koszuli nocnej ("przecież jest ranek") - paczkę kulinarną.
Tych dwóch panów chyba mogę skreślić z listy adoratorów:)
Piątkową paczuszkę dostałam od Portalu Polska Gotuje, a w nim paszteciki do przetestowania.
Paszteciki wyprodukowała firma DROB SA. Producent zapewnia, że mięso drobiowe, będące podstawowym składnikiem tych pasztetów, pochodzi z zamkniętej produkcji hodowlanej, prowadzonej w oparciu o najwyższej jakości pasze pochodzenia roślinnego.
Po oddaleniu się kuriera i zblednięciu rumieńca, który mnie oblał, zabrałam się za robienie śniadania: kanapki z pasztetem, pomidor i mnóstwo szczypiorku.
A dziś postanowiłam pokombinować. Wyciągnęłam z zamrażalnika ciasto francuskie, ser i oliwki. Obskubałam natkę z parapetu i upiekłam paszteciki z pasztetem. Są kruchutkie, delikatne i tak samo pyszne na ciepło, jak i na zimno. Świetna alternatywa do zabrania na piknik i do chrupania podczas oglądania meczu:)
Paszteciki z pasztetem
2 płaty ciasta francuskiego (jeśli ktoś ma ochotę zrobić je samodzielnie, przepis znajduje się TUTAJ)
pasztecik drobiowy
kawałeczek żółtego sera
kilka zielonych oliwek
natka pietruszki
żółtko
zioła prowansalskie
Ciasto rozwałkowujemy na cieniutki placek. Wykrawamy kwadraty wielkości ok 8 cm. Na połowie układamy kawałeczek pasztetu, na nim żółty ser starty na tarce, plasterki oliwek i szczyptę posiekanej natki. Składamy na pół i przy pomocy widelca dociskamy brzegi tworząc pierożki. Paszteciki smarujemy rozmąconym żółtkiem, posypujemy ziołami prowansalskimi i wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Pieczemy do zrumienienia - moje piekły się 10 minut.
Smacznego:)
W trudnych czasach kombinowałam takie wynalazki,ale nie powiem żebym była zachwycona.Zawsze to było coś innego niż kaszanka:)Chociaż z niej robiłam np:gołąbki:)ale to było w czasach jedzenia na kartki:)dziś są takie super dostawy że nie trzeba już tak kombinowac :)))pasztet z puszki do mnie nie przemawia:))lepiej zrobic go samemu:)))i ja bym wolała np wymieszac te pozostałe trzy składniki i nimi faszerowac ciasto:))))pozdrawiam cieplutko:))
OdpowiedzUsuńTeż z kaszanki robiłam gołąbki:) Na swój sposób te czasy kombinacji miały swój urok.
UsuńZ ogromnym zainteresowaniem czytam Twoje propozycje, z niektórych już skorzystałam. Przychylam się do zdania mojej poprzedniczki i z puszkowego jedzenia nie skorzystam. Staram się kontrolować to co je moja rodzina, dużo robię sama, mam nawet swoją wędzarnię. Ale z innych propozycji będę korzystać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOch, jak ja Ci tej wędzarni zazdroszczę! Figuruje na liście moich marzeń:)
UsuńJa też jestem zdecydowaną zwolenniczką korzystania w kuchni z produktów nieprzetworzonych i przetwarzanie ich na swoją modłę. Dostałam paszteciki do przetestowania i włączyło mi się kombinowanie:) Dobre wyszły.
Ściskam mocno***
A moja rodzina jada paszteciki sklepowe, ups! I wiele innych rzeczy sklepowych ups! Więc ja mogę wypróbować przepis :)
OdpowiedzUsuńPs. A propos tych puszkowych rzeczy i kontroli tego, co je nasza rodzina...Pasztet może być mięsny albo i nie, więc aby mieć 100% lub 99% pewności, że to co jemy, jest zdrowe to musielibyśmy hodować zwierzątka, mieszkać z dala od aglomeracji wszelakiej, coby zwierzątka i roślinki, miały zdrowe powietrze i wtedy możemy mówić o jakiejkolwiek kontroli :) Oczywiście możemy dokładnie czytać etykietki i wybierać lepsze zło od gorszego, ale i tak musimy zaufać temu, co tam napisane, a czy tak faktycznie jest...tego nie wie nikt. Powietrze mamy takie jakie mamy, zwierzątka są szpikowane czym popadnie! Ciocie mojego męża, takie starszawe już mocno, twierdzą, że nawet mąka nie jest taka jak kiedyś...Jedna z nich to kupuje ziarna i potem daje je do młyna, żeby mieć mąkę a nie "mąkę z dodatkami" :)
Kochana, święta racja-lepiej bym tego nie ujęła. Prosty przykład mojego ukochanego majonezu, w którym nie ma jajek. Więc jak, pytam? Na szczęście nie doszliśmy do czasów "seksmisji", czyli WEŹ PIGUŁKĘ i nadal możemy cieszyć się smakiem, nawet jeśli jest czasem trochę udawany:)
UsuńBuziaki***
To że paszteciki kruchutkie i delikatne to zasługa przede wszystkim doskonałego francuskiego ciasta a niekoniecznie pasztetu!!!!!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda i wcale nie mam zamiaru się spierać:) Pasztet to tylko dodatek. Nadzienie można komponować wedle upodobań. Ja miałam za zadanie przetestować paszteciki i zrobiłam taką wariację.
UsuńPozdrawiam:)
paszteciki to dobry pomysl na podwieczorek polecam
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń