Wczoraj tuż przed północą zapakowałam się wreszcie do łóżka z książką na zasłużony odpoczynek, włączyłam radio i przeniosłam się wraz z "Nocą ze smakiem "do słonecznych Włoch. Oczywiście jednocześnie nie słuchałam i nie czytałam - czytałam w przerwach muzycznych:)
Przypomniało mi się, że dawno nie robiłam arancini. Kilka lat temu spędziłam miesiąc w Cineto Romano - małym słodkim miasteczku na południu Włoch. Przy rynku pomiędzy macellerią a gelaterią była smażalnia arancini. Do wyboru, do koloru: z mozzarellą, grzybami, łososiem, szpinakiem, kiełbasą, krewetkami, bakłażanem lub tylko z masłem. A w grudniu z okazji święta Santa Lucia można tam zjeść arancini na słodko, ale ja już wtedy byłam w Polsce i nie dane mi było spróbować.
Ja najbardziej lubię klasyczne, czyli z nadzieniem mięsno - pomidorowym z dodatkiem groszku. Arancini robię "z głowy", ale dziś wszystko sobie skrzętnie notowałam, byście też mogli poczuć smak Napoli.
Arancini siciliani
Proporcje na 10 kulek wielkości mandarynki:Nadzienie:
niewielka cebula
3 łyżki z górką mielonego mięsa
2 pomidory (ja dodałam 2 pelati z puszki)
pół małe puszki groszku (ok. 100 g)
sól i pieprz do smaku
łyżka oliwy do smażenia
Otoczka:
2/3 szklanki ryżu (może być arborio, ja użyłam ryżu do sushi)
2/3 szklanki wody
1 jajko
3 łyżki startego parmezanu (można spokojnie dodać ser żółty)
sól i pieprz do smaku
ewentualnie kilka kropel sosu sojowego
Dodatkowo:
jajko i bułka tarta do panierowania
olej do głębokiego smażenia.
Ryż płuczemy 6-7 razy*. Zalewamy taką samą ilością wody, dodajemy szczyptę soli i gotujemy na małym ogniu pod przykryciem 20 minut (sprawdzamy, czy woda za bardzo nie wyparowała, bo ryż się przypali). Zestawiamy z ognia i zostawiamy jeszcze 5 minut pod przykryciem. Możemy też użyć ryżu pozostałego z obiadu.
W tym czasie zajmujemy się nadzieniem. Cebulę drobno siekamy i podsmażamy. Dodajemy mielone mięso i smażymy razem. Gdy mięso już nie jest surowe, dodajemy pokrojone pomidory, smażymy aż woda wyparuje i dosmaczamy. Gdy pomidory są zbyt kwaśne, można dodać odrobinę cukru. Wrzucamy groszek i trzymamy na ogniu pół minuty mieszając.
Wracamy do ryżu. Zdejmujemy pokrywkę, do gorącego ryżu wrzucamy ser i mieszamy, aż się rozpuści. Dosmaczamy wedle gustu solą i pieprzem i odstawiamy do ostygnięcia. Dodajemy jajko i dokładnie mieszamy.
Arancini formujemy jak knedle z mięsem, czyli turlamy w dłoni kulkę, robimy w środku dziurkę, wkładamy nadzienie i zaklejamy. Klasyczne arancini mają wielkość mandarynki. Kulki wrzucamy do roztrzepanego jajka, obtaczamy w tartej bułce i smażymy na głębokim oleju.
Można jeść na ciepło i na zimno. Włosi traktują arancini jako przystawkę.
Proste i pyszne:)
*Płuczę ryż wlewając wodę do garnka i wylewając do drugiego. I ponownie. Wodą po płukaniu podlewam kwiaty - fantastycznie odżywia!
To samo robię z wodą po gotowaniu ziemniaków. A jak w lodówce znajdę podeschnięte drożdże, rozpuszczam je w odrobinie ciepłej wody, rozcieńczam i do kwiatów.
To taka odrobina prywaty Pani Domu:)
Oooo to coś zdecydowanie dla mnie:) Uwielbiam wszystko co włoskie, i mam paczkę ryżu do ristotto w szafce. Jak zrobię to podzielę się wrażeniami:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
a ja Moniko mam taki sposób na ryż-Płuczę tak jak Ty kilkakrotnie,ale dodatkowo go w rękach myję.Tzn.tak,jakbym go prała.Dokładniej po prostu go szoruję.Potem zalewam wodą tak,żeby woda była cm. nad powierzchnią ryżu.Ryż ma tylko "mrugać".Po dwudziestu minutach jest gotowy i co najważniejsze sypki :)
OdpowiedzUsuńJest to sposób kucharza,który pracował z chińczykami :)
Oczywiście nie omieszkam spróbować Twojego dania.Wszystko co z mięskiem,pomidorami i ryżem musi być dobre :)
Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
Osiu, pochwal się koniecznie! Czekam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Trilli-wypróbuję na pewno! Nie ma to jak sprawdzone sposoby:)
Arancinini, arnaciniami:-) póki co raczej nie moge sobie na smażone w tłuszczu pozwolić, ale niezwykle cenne są dla mnie rady dotyczące kwiatków, z którymi próbuje sie zaprzyjaźnić, a dośc marnie mi idzie:-) może woda od ryżu je uratuje, dzięki za ten trick:-)
OdpowiedzUsuńPiękne, złote, dokładnie takie poznałam w tym roku na Sycylii. Przepis notuję i na pewno wypróbuję. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOjej jakże mi się spodobał ten przepis... muszę wypróbować:-)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń