Ostatnie grissini, jakie jadłam, to smak sprzed ośmiu lat. Podane z prosciutto na placu w górskim Cineto Romano smakowały niezapomnianie.
Przejrzałam kilka przepisów w necie, ale znalazłam jedynie te pieczone na mące pszennej, a te włoskie miały lekko kwaśny posmak i zdecydowanie zawierały żytnią. Postanowiłam zaimprowizować i udało się. Podaję przepis z czystym sumieniem:)
Grissini
2 szklanki mąki razowej
2 szklanki mąki pszennej
20 g świeżych drożdży
5 łyżek oliwy z oliwek
półtorej szklanki ciepłej wody
łyżka cukru
2 łyżki soli
garść rozmarynu
W niewielkiej ilości wody rozpuszczamy drożdże i łyżkę cukru, odstawiamy na 10 minut, by popracowały. Resztę składników mieszamy w misce, dodajemy drożdże i wyrabiamy gładkie ciasto. Odstawiamy na pół godziny. Wyrabiamy raz jeszcze troszkę dłużej (około 10 minut) i ponownie odstawiamy na godzinę.
Z kawałków ciasta rolujemy paluszki, układamy je na wyłożonej papierem do pieczenia blasze i nie czekając, aż urosną, od razu wkładamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika.
Paluszki są gotowe, gdy nabiorą nieco rumieńców i są chrupkie również w środku. Mojemu piekarnikowi zajęło to między 10 a 15 minut.
Smacznego:)
oooo Zrobię :) Mam prawie wszystko - rozmaryn dokupię :)
OdpowiedzUsuń