Przepis znalazłam przy porządkowaniu szpargałów. Był ręcznie zanotowany na kartce z kalendarza z datą 11 października 1997 roku. Pomyślałam, że skoro go zanotowałam w pośpiechu na tym, co było pod ręką, musiał być tego wart. Jest!
Trochę się bałam, czy uda mi się wszystko dokładnie odczytać, bo kartka była zapisana drobnym maczkiem (wiecie, jakiej wielkości jest kartka z kalendarza), ale zaglądając przez szybkę do piekarnika już wiedziałam, że pieczenie skończy się szczęśliwie:)
A teraz, dlaczego "rozpieszczony. Najpierw robi się zaczyn, który leniwie sobie rośnie 4 godziny, a potem chlebek sobie życzy 7-miokrotne przekładanie co pół godziny. Ale warto go troszkę porozpieszczać!
Chlebek jest oczywiście na kolację, bo jeśli komuś zamarzy się na śniadanie, musi zarwać nockę:)
Rozpieszczony chleb
Zaczyn:
120 g mąki pszennej
95 g mąki żytniej
15 g świeżych drożdży
2 łyżeczki cukru
łyżka miodu
350 ml wody
Ciasto właściwe:
350 g mąki pszennej
5 g świeżych drożdży
2 łyżeczki soli
łyżka oleju
Robimy zaczyn: w ciepłej wodzie rozpuszczamy drożdże, cukier i miód. Dodajemy obie mąki i ubijamy dwie minuty trzepaczką, by ciasto napowietrzyć. Odstawiamy na 4 godziny. Uwaga! Miska może nie wystarczyć, bo zaczyn potwornie rośnie. Ja w ostatniej chwili zdążyłam podstawić miednicę:)
Po 4-ech godzinach dodajemy resztę składników i zagniatamy ciasto około 10 minut. Wkładamy do miski i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
Po godzinie formujemy bochenek, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na pół godziny. Po tym czasie bochenek spłaszczamy, składamy dwa przeciwległe brzegi do środka i następnie dwa znów do środka, odwracamy do góry nogami, przykrywamy ścierką. Po upływie pół godziny czynność powtarzamy. I tak 7 razy w odstępach półgodzinnych, czyli chlebek rozpieszczamy:)
Po ostatnim złożeniu i przełożeniu do góry nogami i formujemy bochenek, pozwalamy mu ponownie wyrosnąć przez pół godziny, nacinamy i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy do zrumienienia, studzimy na kratce.
Smacznego!
Jeszcze nie dzisiaj, bo nie mam miodu i nie wiem kiedy go kupię (pomyślałam, że mogę wydębić go trochę od teściowej), ale chlebek na pewno upiekę:):):)
OdpowiedzUsuńTylko mam pytanko, czy forma na chleb może być taka jak do zwykłego ciasta?
Tak Jolu, po postu podopieszczaj go na stolnicy, a przed ostatnim rośnięciem włóż do foremki:)
OdpowiedzUsuńJa nie używałam żadnej foremki-ciasto było na tyle zwarte, że dał się uformować bochenek.
Buziaki***
piękny bochenek!
OdpowiedzUsuńKicajku, chlebek zniknął błyskawicznie, tylko zapach został... :)
OdpowiedzUsuńWarto było!
Osobiście uważam, że jeżeli wyjmujemy ciepły chleb z pieca to jest już rozpieszczanie naszych podniebień. Jeszcze dokładając do tego szklankę mleka możemy powrócić smakami do młodzieńczych lat. Dlatego ja chętnie także stosuję różne przepisy https://basiazsercem.pl/ gdyż wiem, jak pyszne potrawy można tam znaleźć.
OdpowiedzUsuń