Przyznam się, że do tej pory chlebki pita kupowałam. Mój Syn uwielbia kebaby, ale takie domowe. Dziś wrócił od Babci i powiedział: "Jaka szkoda, że nie kupiłaś pity".
Był wieczór, najbliższe sklepy pozamykane. Cóż mi pozostało, jak nie poszukać przepisu. Pierwsze kroki skierowałam do Tatter - mistrzyni w pieczeniu chleba. Znalazłam i już dalej nie szukałam:)
Przyznam się też, że byłam pełna obaw co do efektu końcowego, bo z przepisu wynikało, iż ciasto trzy razy powinno wyrosnąć, a moje za nic nie chciało. Ale chlebki wyszły niezwykłe. Następnym jednak razem użyję świeżych drożdży - jakoś nie ufam tym w proszku.
Chlebki pita
450 g mąki pszennej
10 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka instant)
2 łyżeczki soli
280 g letniej wody
4 łyżki oliwy z oliwek
Mąkę mieszamy z pokruszonymi drożdżami (lub wsypujemy instant), dodajemy sól, wodę i oliwę, wyrabiamy na elastyczne ciasto, przykrywamy i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
2 łyżeczki soli
280 g letniej wody
4 łyżki oliwy z oliwek
Mąkę mieszamy z pokruszonymi drożdżami (lub wsypujemy instant), dodajemy sól, wodę i oliwę, wyrabiamy na elastyczne ciasto, przykrywamy i odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
Po tym czasie dzielimy ciasto na 10 części ( ja następnym razem podzielę na 8, bo dla Syna są zdecydowanie za małe) i z każdej formujemy kulki. Przykrywamy i ponownie odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
Po godzinie każdą kulkę rozwałkowujemy (ja poradziłam sobie samymi łapkami rozpłaszczając je) na placki o grubości 5 mm i zostawiamy pod przykryciem na 20 minut.
Tatter piecze na kamieniu, ja takowego nie posiadam, więc zadowoliłam się żeliwną blachą, którą wyłożyłam papierem do pieczenia. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy w 230 stopniach.
Pity są gotowe, gdy się napuszą i trzymają kształt.
Po godzinie każdą kulkę rozwałkowujemy (ja poradziłam sobie samymi łapkami rozpłaszczając je) na placki o grubości 5 mm i zostawiamy pod przykryciem na 20 minut.
Tatter piecze na kamieniu, ja takowego nie posiadam, więc zadowoliłam się żeliwną blachą, którą wyłożyłam papierem do pieczenia. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy w 230 stopniach.
Pity są gotowe, gdy się napuszą i trzymają kształt.
Smacznego!
No proszę, całkiem fajnie i apetycznie Ci wyszły.. Takie jaśniutkie jak prawdziwe pity.. Smacznego!!
OdpowiedzUsuńjak poduszeczki..Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńchyba też wypróbuję...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ Ciebie to jest kochana matka :) Dziecko prosi - idziesz i pieczesz!!! I zawsze takie ładne Ci wychodzi wszystko!!!
OdpowiedzUsuńZdolność!!!
Oj nie wszystko Kochana:)
Usuńhi hi na pierwszy rzut oka myślałam,że to patisony;) ładne te pity ci wyszły:)fajnie że się udały!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie
Just
Smaczny blog, przepis swietny, ba wyszło niemal jak na zdjęciu haaa korzystałem jeszcze z przepisu na ciasteczka pomarańczowe, pycha i świetnie wyszły :]
OdpowiedzUsuńBaaardzo mnie to cieszy:)
Usuń