Zacznę od tego, że życzę Wam, by Nowy Rok był smaczny, byście poczuli smak życia, odkryli to, co do odkrycia i by nie zabrakło w nim trochę pikanterii;)
Wszystkiego dobrego Kochani!
Wiem, że wyskakuję z przepisem na pierniczki po Świętach. Rychło w czas? Wcale nie! Bo kto powiedział, że pierniczki piecze się tylko na Święta? A poza tym będą przecież następne, więc dla pamięci wrzucam - jeśli się teraz nie skusicie, może powrócicie do nich za rok.
Przepis znalazłam kilka dobrych lat temu w gazetce reklamowej jakiegoś hipermarketu. Był zamieszczony przy wielkim słoiku miodu po rozsądnej cenie. I właśnie ilość miodu w składnikach na ciasto mnie urzekła, upiekłam i już nie chcę innych!
Pierniczki
Z tych proporcji wychodzi około 8 dużych blach:
pół kg mąki
2 jajka
pół kostki masła
szklanka miodu
szklanka cukru
łyżeczka sody
pół opakowania przyprawy korzennej
Rozpuszczamy razem masło, miód i cukier. Studzimy. Dodajemy pozostałe składniki, mieszamy, zagniatamy ciasto i wkładamy na godzinę do lodówki. Rozwałkowujemy cieniutko (na ok. 2 mm), wykrawamy ciasteczka. Pieczemy w 120 stopniach. Trzeba je pilnować i obracać blachy (jeśli Wasz piekarnik jak mój piecze z tyłu mocniej), bo bardzo szybciutko się pieką.
Smacznego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz